Recenzja filmu

Serce do walki (2019)
Kacper Anuszewski
Łukasz Wabnic
Marcin Zarzeczny

Kick boxer na bardzo ubogo

Twórcom "Serca" nie wychodzi praktycznie nic. Scenariusz jest partacko napisany, o dialogach przez litość nie wspomnę. Obraz środowiska sportowego czy gangsterskiego, jaki pokazuje film, jest
Kick boxer na bardzo ubogo
Trudno uwierzyć, jak to się stało, że w 2019 roku, gdy polskie kino na ogół trzyma się pewnego minimalnego poziomu, dzieło tak złe jak "Serce do walki" w ogóle znalazło pieniądze na produkcję i trafiło do kin. "Serce" grane w normalnym kinowym repertuarze wygląda jak ledwo zipiący maluch w wyścigu formuły jeden; jak przeterminowana, odgrzana w mikrofali zapiekanka z serem i pieczarkami w restauracji z gwiazdką Michelina; jak widoczek Krakowa kupiony od ulicznego malarza pod Barbakanem na wystawie mistrzów malarstwa w Muzeum Narodowym; jak gang Olsena wśród największych syndykatów przestępczych z południa Włoch czy Meksyku. Trudno właściwie powiedzieć, by "Serce" w ogóle kwalifikowało się jako film: to raczej mieszanina bardzo złej telewizji, zabawy grupy amatorów z kamerą, kiepsko nakręconych scen walki i żenującego moralnego szantażu.


"Serce" próbuje powielać fabularny schemat znany z wielu filmów o sportach walki – na czele z klasycznym "Kickboxerem" (1989) z Jeanem-Claudem Van Damme'em. Bohater "Serca", Piotr, żyje w ubóstwie ze swoją matką i przykutym do wózka bratem. Ojca stracił w dzieciństwie. Zarabia, biorąc udział w organizowanych przez mafię nielegalnych walkach. Za sprawą szczęśliwego zbiegu okoliczności dostaje szansę na prawdziwą, zawodową walkę o mistrzowski tytuł w kickboxingu. Mafijny boss, który mu ją ustawił domaga się – grożąc i obiecując pieniądze – by przegrał w trzeciej rundzie. Wszystkie swoje pieniądze na Piotra postawił jego trener – prywatnie ojciec dziewczyny chłopaka. Jakby tych komplikacji było mało, przeciwnikiem Piotra ma być człowiek, który kiedyś, w trakcie dziecięcej bójki, posłał jego brata na wózek.


Z tego schematu spokojnie dałoby się zrobić przyzwoite, angażujące emocje widzów kino. Twórcom "Serca" nie wychodzi jednak praktycznie nic. Scenariusz jest partacko napisany, o dialogach przez litość nie wspomnę. Obraz środowiska sportowego czy gangsterskiego, jaki pokazuje film, jest kompletnie pozbawiony realizmu. Kluczowa scena akcji w finale wygląda gorzej niż non-budgetowe, kręcone VHS-em amatorskie kino z lat 90. Nawet walki kickboxerskie – coś, co przecież na ogół jest dość ekscytujące – twórcy "Serca" pokazują tak, że wyłącznie nużą. Amatorka i partactwo obecne w każdej scenie nie pozwalają wybrzmieć dramatowi Piotra – rozdartego między lękiem przed zemstą króla półświatka a sportową ambicją; między pragnieniem zarobienia na operację brata a żądzą zemsty na sprawcy jego kalectwa.


"Serca" nie da się też niestety oglądać, rozkoszując się tym, jak zły to film, i czerpać radości z jego beznadziei i żenady. Na to film jest zbyt ciężki, zbyt przytłaczający, zbyt często wchodzi w łatwą pozę szantażu moralnego wobec widza. Większość scen w filmie to takie szantażujące widza rodzinne dramaty utrzymane w poetyce bardzo złej telewizji. Są przy tym, nawet jak na standardy podobnych produkcji, wyjątkowo topornie wyreżyserowane i zagrane. Wrażenie totalnej artystycznej porażki dopełnia jeszcze niewyobrażalnie wprost kiczowata muzyka.

Słowem: to naprawdę porażka, której nie ratuje absolutnie nic. Z całym przekonaniem, jak o żadnym filmie w tym roku, mogę powiedzieć: nie idźcie do kina. Po reklamach i zwiastunach czeka Was tylko nuda i żenada. 
1 10
Moja ocena:
1
Filmoznawca, politolog, eseista. Pisze o filmie, sztukach wizualnych, literaturze, komentuje polityczną bieżączkę. Członek zespołu Krytyki Politycznej. Współautor i redaktor wielu książek filmowych,... przejdź do profilu
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones